Jak skoordynować ogień artylerii, piechoty zmotoryzowanej wspieranej przez czołgi, śmigłowców bojowych i samolotów Sił Powietrznych, by skutecznie razić przeciwnika i jednocześnie nie powodować zagrożenia dla własnych sił – to zadanie, jakie w tym tygodniu realizują na poligonie koło Drawska Pomorskiego żołnierze biorący udział w ćwiczeniu Anakonda 2018.

Poniedziałek i wtorek na pasie ćwiczeń taktycznych Mielno są przeznaczone na wykonywanie zadań z zakresu ognia połączonego (ang. joint fire) oraz połączonego wsparcia ogniowego (ang. joint fire suport). Jedno i drugie polega na rażeniu celów przez co najmniej dwa komponenty – lądowy, lotniczy i/lub morski. Różnica polega na randze zwalczanych celów. W przypadku ognia połączonego zadania wskazuje dowództwo szczebla operacyjnego, a cel może polegać np. na obezwładnieniu jakiegoś systemu przeciwnika – przykładowo obrony przeciwlotniczej lub rozpoznania. Gdy cele są stawiane na szczeblu taktycznym (do poziomu dywizji), mowa już o połączonym wsparciu ogniowym – wyjaśnia szef oddziału ognia połączonego w Dowództwie Operacyjnym Rodzajów Sił Zbrojnych płk Piotr Siemiński.

Gdy do przeciwnika strzelają różne komponenty, kluczowa jest koordynacja działań. Chodzi o to, by z jednej strony uniknąć tzw. friendly fire, czyli skierowania ognia przeciwko własnym wojskom, a z drugiej – by nie marnować amunicji na rażenie tych samych celów.

Żeby to osiągnąć najprostszym zabiegiem jest dekonfliktacja czasowa. Polega ona na tym, że jeśli jeden komponent strzela do przeciwnika, inne komponenty czekają na swoją kolej.

Bardziej skomplikowanym zadaniem jest dekonfliktacja przestrzenna. Z jednej strony, sprawia ona, że różne środki rażenia, mogą wykonywać swoje zadnia równocześnie. Z drugiej, lotnictwo musi pilnować, żeby nie zniżyć się do pułapu, który osiągają pociski własnej artylerii.

To właśnie koordynację przestrzenną w poniedziałek ćwiczyły dowództwa na poligonie drawskim. Gdy ogień prowadziła artyleria, słychać było nadlatujące samoloty lotnictwa taktycznego. Słychać a nie widać (w czasie prowadzenia ognia przez artylerię), bo maszyny musiały pozostawać na odpowiednio dużej wysokości, by przemieszczać się ponad torami lotu pocisków własnej artylerii.

Koordynacja komponentu lądowego i powietrznego na polu walki nie zawsze jest konieczna. Są strefy, w których jedni i drudzy mogą razić cele bez oglądania się na siebie. Te obszary oddziela tzw. Fire Support Coordination Line. Przebiega ona w pewnej odległości od umownej linii styczności wojsk własnych z wojskami przeciwnika. Strefa na tyłach przeciwnika, ale blisko takiej przyjętej „linii frontu” to pole w zasięgu artylerii. Dowódca komponentu lądowego może w niej razić cele bez koordynacji z lotnictwem. Głębiej zaczyna się strefa, gdzie lotnictwo nie musi współdziałać z siłami lądowymi. Konieczność koordynacji pojawia się, gdy któryś z komponentów zamierza przekroczyć Fire Support Coordination Line.

W poniedziałek zadania na poligonie drawskim wykonywała artyleria, piechota zmotoryzowana wspierana przez czołgi, lotnictwo z Sił Powietrznych i Wojsk Lądowych, a nawet elementy Morskiej Jednostki Rakietowej należącej do Marynarki Wojennej, choć w ich wypadku nie następowało odpalenie pocisków NSM (ćwiczono jedynie procedury). Ogień prowadziły m.in. samobieżne 152-mm armatohaubice Dana, wyrzutnie rakietowe WR-40 Langusta i ich starsze odpowiedniki BM-21 i amerykańskie haubice samobieżne M109 Paladin. Na wprost strzelały kołowe transportery opancerzone z 12 Brygady Zmechanizowanej wspierane przez czołgi PT-91 Twardy z 9 Brygady Kawalerii Pancernej. Na niebie zaś można było zobaczyć samoloty wielozadaniowe F-16, myśliwsko-bombowe Su-22 oraz śmigłowce szturmowe Mi-24.
Ćwiczenie Anakonda 2018 rozpoczęło się 7 listopada. Przez pierwsze dni pogoda nie sprzyjała żołnierzom. Mgła utrzymująca się w wielu rejonach Polski uniemożliwiała przeprowadzenie strzelań artyleryjskich, bowiem w czasie pokoju, na ćwiczeniach strzelania muszą być one obserwowane. Dopiero w weekend pogoda zaczęła się zmieniać. Udało się więc przeprowadzić poniedziałkowe strzelania, a w niedzielę nawet oddać salwę z okazji stulecia odzyskania przez Polskę niepodległości.
Anakonda 2018 to największe w tym roku ćwiczenia wojskowe. Na terytorium Polski bierze w nich udział ok. 12,5 tys. żołnierzy, dodatkowo na Bałtyku i – po raz pierwszy – w Estonii, na Litwie i Łotwie kolejne 5 tys. Manewry na poligonach potrwają do 16 listopada. Na przełomie listopada i grudnia zostanie rozegrana jeszcze część dowódczo-sztabowa wspomagana komputerowo.

 

Źródło artykułu: www.defence24.pl

Autor zdjęć: Fot. Rafał Lesiecki / Defence24.pl